"Zdarzyło mi się nie wychodzić ze szpitala przez 80 godzin"

Onet: Od stycznia do końca maja do Naczelnej Izby Lekarskiej po zaświadczenie o postawie etycznej, które jest potrzebne medykom do ubiegania się o pracę w krajach Unii, zgłosiło się 261 osób. W ciągu całego ubiegłego roku takich osób było 286. Rok wcześniej 279. W NIL zauważyli, że zainteresowanie emigracją wzrosło po tym, jak resort sprawiedliwości zaczął forsować zmianę artykułu 155 kodeksu karnego. Ten artykuł to koszmar lekarzy, podstawa ścigania za nieumyślne spowodowanie śmierci. W tej chwili kara za to sięga od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Resort sprawiedliwości uparcie zabiega o to, żeby było od sześciu miesięcy do lat ośmiu. – Znajomi są zdziwieni, że nie szukam sobie innego miejsca pracy. Pytają: „Jak długo chcesz uprawiać ten coraz bardziej ryzykowny sport?” – mówi Michał Bulsa, ginekolog, doktor nauk medycznych, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie. Ma 34 lata, troje dzieci i nie wyobraża sobie, że kiedyś musiałby się z nimi pożegnać, mówiąc: „Tatuś 150 razy uratował komuś życie, ale za 151. razem się nie udało, więc wróci do was, jak tylko odsiedzi wyrok”. W zasadzie co dyżur to ryzyko, że coś pójdzie nie tak. Na przykład ostatnio: poród, wszystko idzie pięknie, aż nagle robi się groźnie. – Trzeba natychmiast interweniować, wyciągnąć dziecko za pomocą próżnociągu położniczego. Straszne napięcie. Na szczęście udaje się, napięcie schodzi, mama szczęśliwa, wszyscy się do siebie uśmiechamy, jest fajnie. Jednak w tych sekundach, w których zauważasz, że sytuacja się komplikuje i musisz natychmiast działać, nie wiesz, czym się to skończy. Co będzie, jeżeli to, co robisz w przekonaniu, że powinno pomóc, jednak nie pomoże? Wtedy już po tobie. Masz prokuratora na karku. Będziesz wzywany, przepytywany, każdy twój ruch poddany będzie analizie. Ile w tym czasie wydasz na prawnika? Ile to będzie kosztować nerwów ciebie i twoich bliskich? – mówi dr Bulsa. Ma wielu kolegów, którzy mieszkają w Szczecinie, ale do pracy wolą dojeżdżać do Niemiec. Tam w szpitalach są lepsze warunki, a przy tym nie ma tej presji i atmosfery strachu jak tu. – Są szanowani. Nikt nie wątpi w ich dobrą wolę i nie zakłada, że o leczeniu wiedzą mniej niż wujek Google i ciocia Wikipedia – mówi dr Bulsa. Do niedawna był szefem Komisji ds. Młodych Lekarzy w Naczelnej Radzie Lekarskiej, zauważył, że zaczęło się nie tylko większe zainteresowanie wyprowadzką z Polski, ale w ogóle różnego rodzaju przenosinami: część już rezygnuje z pracy w szpitalu, przechodzi do spokojniejszej, w przychodni. Część ucieka z sektora publicznego do prywatnego, w którym jest nikłe ryzyko zetknięcia się z bardzo ciężkimi przypadkami, a więc też ryzyko śmierci pacjenta i wejścia organów ścigania. https://www.onet.pl/informacje/newsweek/lekarze-wyjezdzaja-lekarz-uciekaja-ze-szpitali-do-przychodni-z-polski-za-granice/eclwz3r,452ad802