5 MAR 2025
Ogólnopolski Dzień Dentysty
WIĘCEJ
5 MAR 2025
WIĘCEJ
28 LUT 2025
WIĘCEJ
14 LUT 2025
WIĘCEJ
10 LUT 2025
WIĘCEJ
Felietony te powinny odzwierciedlać to, czym żyje stomatologia. Kierując się tą zasadą, powinienem dziś napisać duży tekst albo o autoklawach, albo o EDM, o szansach na zmianę wyceny świadczeń w NFZ itp. Ale o tym nie napiszę.
Napisać chcę bowiem o czymś, co większość z nas bardziej zawsze czuło, niż wiedziało, co gdzieś zawsze wisiało niedopowiedziane w rozmowach odbywanych w urzędach różnych szczebli lub wyzierało z przeróżnych pism. Chodzi o rezerwę, jaką nawa państwowa żywi do komercyjnego sektora medycyny.
Niby od 30 lat jesteśmy gospodarką rynkową, zapisaną w Konstytucji własność prywatną szanujemy. I niby wszyscy wiedzą, że jesteśmy krajem na dorobku i publicznego płatnika nie stać na pełen koszyk świadczeń, a przecież gdzieś pacjenci ich potrzebujący muszą je znaleźć. To wszystko wiadomo. Skąd więc pomysł, że w relacji polegającej na pobraniu wynagrodzenia bezpośrednio od pacjenta jest coś, co wyraźnie ją odróżnia od tej, w której pieniądze przekazane są poprzez płatnika?
Nie chcę uderzać w wielkie dzwony. Przystępując do pisania, dwa razy upewniłem się, czy mam wystarczająco dużo argumentów, aby felieton ten nie został odebrany jako wyraz przewrażliwienia. Spotkaliśmy się jednak ostatnio z dość wyraźnymi przykładami deprecjonowania sektora komercyjnego:
1. Lekarz jako funkcjonariusz publiczny. Postulat ochrony lekarza podnoszony był od dawna. Sprawa nabrała jednak rumieńców w momencie podpisywania przez rezydentów porozumienia z ministrem. Już wówczas na forum Krajowego Zjazdu Lekarzy zapytałem, co to za różnica, czy lekarz udziela świadczeń publicznych, czy niepublicznych. Tak to zostało jednak zapisane i tak zostało to potem ujęte w ustawie (art.44 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty). Mało tego, legislatorzy się chyba pogubili, gdyż zamiast zapisu o ochronie lekarza udzielającego świadczeń publicznych mamy zapis o ochronie lekarza zatrudnionego w jednostce, która posiada kontrakt z Funduszem, a to zasadnicza różnica. Wyszło więc groteskowo, jak zawsze gdy pracuje się z zadaną tezą, że jeden rodzaj misji chcemy chronić bardziej niż inne.
2. „Bon patriotyczny” nie dla stomatologów. Zapewne z tego samego względu ministerstwu wydaje się, że nie opłaca się wiązać młodych rezydentów-stomatologów zwiększonym wynagrodzeniem rezydenckim (warunek przepracowania w kraju 2 lat z 5 po specjalizacji). Choć ustawie daleko do precyzji, jednak to interpretacja ministerstwa pozbawia młodych stomatologów-rezydentów prawa do zdecydowania, czy chcą zagwarantować swoje „dwa z pięciu”, czy też nie. A decyzja powinna należeć do nich. I tu też taki sam nonsensowny zapis jak w art.44. Kryterium gwarancji nie jest przepracowanie 2/5 przy udzielaniu świadczeń publicznych, tylko praca w placówce posiadającej kontrakt. Zostawiając na boku stomatologię, zapytać warto, czy jakikolwiek młody specjalista nie jest sam w sobie wartością? Musi koniecznie potwierdzać swą wartość, pracując dla systemu?
3. Sprawa specjalizacji stomatologicznych i cały czas dramatycznie małej liczby rezydentur. Tu już dysponujemy „twardymi dowodami” w postaci pism i oficjalnych rozmów, w których sugeruje się, że specjalizowanie się stomatologów nie jest tak do końca opłacalne, gdyż potem „znikają oni z systemu”, więc może gdyby odpracowali parę lat po specjalizacji „na państwowym”, no może… kto wie… może rezydentur byłoby więcej. Dodać można jeszcze podejrzliwość żywioną przez Fundusz wobec udzielania świadczeń komercyjnych w czasie zgłoszonym do umowy, pomimo że w danej chwili nie ogranicza to dostępności do świadczeń.
Wszystko to razem skłania do sformułowania następującego Manifestu:
„Lekarz nie uczy się dla samego siebie. Wartość lekarza nie zależy od miejsca, w którym pracuje, a już na pewno nie od tego, czy wynagrodzenia otrzymuje od pacjentów czy od pacjentów za pośrednictwem płatnika. To nie lekarze, a władze publiczne ograniczają koszyk i w przypadku stomatologii finansują tylko podstawowe świadczenia. Jeśli lekarz podwyższa swoje kwalifikacje, to zawsze podnosi tym poziom opieki i przyczynia się do rozwoju dziedziny, którą się para. Jeśli, nie uchybiwszy etyce zawodowej, odniesie sukces finansowy, to zapewne w wyniku ciężkiej pracy, czasem ryzyka, które najczęściej poręczył własnym majątkiem. I powinien być dla społeczeństwa powodem dumy, a nie uprzedzenia.”.
Andrzej Cisło
Wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej
Gazeta Lekarska 10/2018
Dodane: 2018-10-31
Podobne wpisy
17 WRZ 2018
Stanowisko Prezydium NRL z dnia 14 września 2018 r. w sprawie uprawnień lekarzy dentystów do zwiększonego wynagrodzenia
W dniu 14 września br. Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej podjęło Stanowisko w sprawie uprawnień le...
1 LUT 2019
Czy stomatolodzy mogliby uzyskiwać inne specjalizacje?
2 LUT 2019
Standardy kształcenia przeddyplomowego
na kanwie dyskusji o prywatnych szkołach kształcących stomatologów